niedziela, 14 sierpnia 2011

Rozdziały 1 i 2

Leży na zimnej ziemi nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.
Itachi nie żyje...
Ma ochotę zacząć płakać. Tak zabił całą rodzinę ale tylko on oprócz matki zwracał na niego uwagę. I to nie tak że żałuje, nie on nie może zrozumieć dlaczego Itachi to zrobił.
Teraz gdy go już zabił nie widzę sensu by dalej żyć.Przecież nic mu już nie zostało, nie ma nic na czym miałoby mu zależeć. Co prawda miał odbudować klan ale nigdy tego z dziewczyną nie robił.
Heh, miał nie tylko ochotę się rozryczeć ale także zaśmiać. Leży na ziemi obok zmarłego brata i myśli o tym że nie przeleciał żadnej dziewczyny, komiczne nie?
Z trudem podniósł się z ziemi i lekko się zachwiał. Odwrócił głowę by ujrzeć martwe zwłoki Itachiego, na którego twarzy na zawsze zastygł spokojny uśmiech.Nie mógł na to patrzeć. Odwrócił głowę i spojrzał na zachód słońca, gdy ujrzał tą czerwień którą zazwyczaj widział w oczach brata, łzy pociekły po jego policzkach mieszając się z zaschniętą krwią. Płakał wiedząc że został sam i nic, ale to nic w jego życiu nie ma już choćby najmniejszego sensu. Przez łzy dojrzał nutkę błękitu i przed oczami stanęła mu twarz Naruto...
Już wiedział co zrobi! Jego rany krwawiły obficie kiedy zmierzał chwiejnym krokiem w stronę zachodzącego słońca(wiem trochę tandetne ale nie miałam pomysłu na nic innego).
------------------------------------------
Wlókł się przez pole walki a z jego ran wciąż spływała krew. Miał nadzieje że że nie wykrwawi się na śmierć i dojdzie chociaż do lasu,  ale nadzieja matką głupich,nie?
Upadł na ziemię po paru metrach, a przez upadek jego rany coraz bardziej zaczęły krwawić. To przecież nie tak miało się skończyć! Nie chciał umierać, nie tutaj...
Łzy zmniejszyły mu pole widzenia. Wziął głęboki wdech i poczuł to. Woń drugiego człowieka. Ktoś zbliżał się do tego miejsca, chciał krzyczeć ale z jego ust wydobył się tylko krótki szloch. Z bezsilności zaczął jeszcze mocniej płakać. -Błaagamm...Tutaj! -W to ostatnie słowo włożył całą swoją siłę która mu pozostała. Nie martwił się że mogą to być anbu z konohy, nie. Teraz błagał Boga by go znaleźli. Usłyszał kroki, ktoś się do niego zbliżał.  Poczuł gorzki zapach, a potem usłyszał łagodny głos.
-Sakura-chan,Naruto-kun, Kakashi-san! Tutaj! Znalazłem go! -Naruto? Dlaczego on tutaj jest.Próbował dojrzeć twarz swego wybawcy, lecz łzy zasłaniały mu widok. Po chwili usłyszał dużo więcej kroków. Poczuł jak ktoś dotyka jego pleców i usłyszał szloch.
-Sasukee...-Sakura, tak to musiała być ona.  Po chwili jego łzy dały za wygraną i mógł wreszcie widzieć. Zobaczył pełno ninja w kapturach patrzących się na niego. Po chwili został położony na plecach i dojrzał kępę różowych włosów.Sakura płakała. Dlaczego? Podniósł powoli rękę którą zatrzymał kiedy obok jego gardła pojawiła się ręka z kunaiem. Różowowłosa z oburzeniem się odwróciła i walnęła nieszczęśnika w szczękę.  Wstała i zaczęła coś krzyczeć grożąc im wszystkim pięściami.
-I żeby mi to było ostatni raz! Zbliżcie się do niego a was wypatroszę! Ciebie też Naruto.-Odwróciła się i uklękła  przy nim. Spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się,chwytając go za rękę. Dopiero teraz zauważył że wciąż miał ją wyciągniętą.
-Spokojnie Sasuke-kun. Teraz wszystko będzie dobrze. -Ktoś prychnął za nią. W odpowiedzi posłała im mordercze spojrzenie. Pokiwał głową na znak że jej wierzy. Posłała mu rozweselone spojrzenie i zaczęła leczyć jego rany. Z każdy dotknięciem jej ręki czuł jak ból odpływa a jego ciało się rozluźnia. Spojrzał na pozostałych.Zobaczył Kibę, Lee, Nejiego, Ten Ten, Hinate, Shino,Shikamaru, Chojiego,Ino,Kakashiego i... Naruto. Tak, zobaczył wielką czuprynę blond włosów i wielkie błękitne oczy wpatrujące się w niego. Chciał coś powiedzieć kiedy jego ciało przeszedł wielki ból.
-AAAAAA!!-Ino i Hinata doskoczyły do Sakury która z ledwością powstrzymywała krwawienie.Ból przeszedł i mógł wreszcie otworzyć oczy i spojrzeć w błękitne tęczówki kogoś kogo kochał. W jego oczach ujrzał strach. Nie wiedział tylko czy to strach o to że jak nie przeżyje to nie dostanie należytej kary czy tez faktycznie martwił się o swego przyjaciela. Miał cichą nadzieje że to drugie.
Ból ponownie przeszył jego zmęczone ciało. Zaczął oddychać coraz wolniej.
-Sakura…-Dziewczyna spojrzała na niego.
-Proszę… Nie chce w ten sposób umierać. Chce odebrać należytą mi karę. –Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i miała coś powiedzieć ale uprzedziła ją Hinata.
-Nie umrzesz tu Sasuke-kun. I nie odbierzesz żadnej kary bo na nią nie zasłużyłeś. –To zdziwiło wszystkich.
-Dziękuje…-Zaczął tracić świadomość. Przed oczami miał tylko błękitne niebo tak rażąco podobne do koloru tęczówek Naruto.
 ---
Bolało go wszystko. Każdy mięsień krzyczał z bólu, a on razem z nimi.
Leżał w szpitalu. Łóżko nie było zbyt wygodne a wszystko wokół niego było chorobliwie białe. Nawet jego skóra nie była tak biała.
Przez dwie godziny wpatrywał się w sufit bo nie mógł dosięgnąć tego durnego pilota. Wisiał sobie jakieś pięćdziesiąt centymetrów od niego i śmiał mu się w twarz dyndając na sznurku.

Próbował powoli wstać by to gówno dosięgnąć ale chyba sobie coś naciągnął bo tak go w plecach zakuło że się wydarł na cały szpital.

-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!

Skulił się w pozycji embrionalnej ale źle się ułożył i zaczęło go boleć jeszcze mocniej. Po chwili usłyszał jak drzwi otwierają się z hukiem i ktoś wchodzi do pokoju.

-Sasuke, co się stało? Gdzie cię boli? -Hinata?

-Plecyyyy...

Zajęczał odwracając twarz w jej stronę. Była w białym fartuchu i w tej chwili wyglądała dla niego jak anioł.  Ściągnęła z niego kołdrę i położyła go na brzuchu.

-Powiedz mi kiedy cię zaboli.

Położyła dłonie na środku pleców i zaczęła delikatnie po nich jeździć. Kiedy przesunęła się na dolną część pleców miał wrażenie że zaraz umrze.

-Tutaj! -Jego głos był zachrypnięty od bólu.

Nie widział co robiła ale poczuł mrowienie w bolącym miejscu i ból trochę zelżał.

-Jeszcze?

-Tylko trochę. -Westchnął z ulgą gdy poczuł lód na swoich plecach. Czuł jak woda spływa po jego biodrach mocząc wszystko wokół.
-Poleż chwilę na brzuchu. Zaraz pójdę po Tsunade-samę i zobaczy twoje plecy.
-To nie będzie potrzebne Hinata.
Biuściasta blondynka stanęła w drzwiach. Wykręcił głowę w jej stronę.
-Sasuke Uchiha, hę? –Stanęła nad nim.
-Tsunade-sama. Jego plecy nie wyglądają dobrze.
-Oczywiście że nie! Miał w nich z pięćdziesiąt shurikenów. Sakura nadal ma zabandażowane dłonie, tak sobie je pokaleczyła wyciągając mu je – Zakręciła słoiczek i zaniosła do szafki.
-Nie pozwól mu się ruszać! Ma leżeć przez godzinę, jeżeli nie będzie poprawy  masz po mnie przyjść.
Wyszła. Westchnął z ulgą. Hinata jeszcze raz skontrolowała jego plecy i odwróciła się w stronę drzwi.
-Prześpij się Sasuke za godzinę cie obudzę i dam ci coś dojedzenia.
Został sam i gdy tak popatrzył na tą biel wokół niego zrozumiał że już zawsze będzie sam. Nikt w wiosce mu już nie zaufa. To było wręcz niemożliwe. Nawet Naruto który przy każdym ich spotkaniu mówił że zawsze pozostaną przyjaciółmi patrzył na niego w ten nieufny sposób. Zamknął oczy i miał tylko nadzieje że ktoś we śnie go zabije. Była by to spokojna śmierć.
OoO
-Sasuke? Sasuke obudź się –Ktoś go szturchał. A więc jeszcze żyje.
-Mhmm? –Otworzył powoli oczy.
-Spałeś dwanaście godzin. Twoje rany zdołały się zagoić więc możesz już iść do domu.
-Co? –Jeszcze nie całkiem kontaktował ze światem dziennym ale  skojarzył że to Hinata do niego mówi.
-Wypisujemy cię.
-Dokąd? –Chciał wiedzieć co odpowie.
-Do dom… -Widać było że się zmieszała.
-Muszę porozmawiać z Gondaime. –Pokiwała głową że rozumie.
-Pójdę po nią. Tam leżą ciuchy, przebierz się –Wskazała na łóżko obok.
Była to zwykła czarna koszula, spodnie i bielizna. Zasunął za sobą kotarę i zaczął się przebierać. Nad umywalką w rogu pokoju wisiało lustro. Podszedł do niego by obejrzeć blizny po walce.
Odwrócił się tyłem i odwrócił głowę by je zobaczyć.  Zdziwił się bardzo kiedy zauważył że jest ich tylko kilka i to bardzo małych. Jednak z przodu już nie było tak pięknie jak z tyłu. Długa blizna przecinała jego mięśnie na brzuchu. Wyglądała paskudnie i bolała jak diabli. Ubrał koszule i usiadł na krześle.
Nie miał pojęcia co teraz zrobi. Ucieczka nie ma sensu, nie w takim stanie, nie z jego chorobą. Zapewne zostanie skazany i czekać go będzie więzienie, lub śmierć.Obstawiał przy tym drugim, Gondaime nigdy go nie lubiła, nie miała nawet jak go poznać więc nie ma podstaw by mu wierzyć. Zresztą nie obchodziło go to zbytnio.
Umrze i tak, nie miał nawet dokąd iść. Jego przyjaciele munie ufają…
Ach… Miał powoli dość wszystkiego, miał nadzieje że szybko zdecydują co z nim zrobić. 
Usłyszał jak ktoś wchodzi do pokoju. Hinata się do niego uśmiechnęła.
-Gondaime-sama prosi cię do siebie.
-Rozumiem.
Wstał i razem poszli do jej gabinetu, myślał że będzie ona w szpitalu jednak musieli iść do siedziby Hokage.  Jego rana na brzuchu bardzo bolała jednak nie miał zamiaru pokazywać słabości. Postanowił że koniec  z aroganckim i mającym wszystko w dupie Sasuke. Czas być sobą. Czas być z nimi szczery. Oczywiście nie we wszystkim.
Nie zauważył kiedy znaleźli się przed gabinetem Hokage.Hinata zapukała.
-Wejść!
Drzwi się otworzyły a przed nim ukazała się Gondaime,Sakura, ten co się tak dziwnie nazywał i zajął jego miejsce w drużynie no i Naruto. W rogu pokoju stali jeszcze Kakashi –sensei i jeszcze jeden jounin.
Hinata chwyciła mnie za rękę i wprowadziła do środka,sadzając go na krześle. Nie wiedział jak się zachować, myślał że będzie z Hokage sam na sam a nie z widownią.
-Sasuke Uchiha. Zdrajca wioski –Spojrzała się na niego z nienawiścią.
-Tak jest.
Ku zaskoczeniu wszystkich uśmiechnął się. Nie był to jakiś szeroki uśmiech z zadowolenia, nie. Był to zrezygnowany uśmiech.
-Wiesz że mogę kazać cię zabić?
-Tak.
-Zgodził byś się ze mną że ta kara jest najodpowiedniejsza?–Sakura wciągnęła za nim powietrze.
Wszyscy czekali na jego odpowiedź.
-Tak
-Nie sądzę by to było wyjście! –Wtrąciła się Hinata,chwytając go za barki.
-A co według ciebie mam zrobić? –Posłała jej zmęczone spojrzenie.
-Sądzę…
-Pozwól mi wrócić na jeden dzień do mojej kryjówki –Przerwał jej.
-Słucham?!
-Chce po raz ostatni wrócić do miejsca które mogłem nazwać domem. Potem będziesz mogła mnie zabić na oczach całej wioski.
Jego głos był chłodny i cichy. Każdego zszokowała jego wypowiedź.  Hinata wbiła mu paznokcie w ramiona i pochyliła się nad nim.
-Myślę że powinieneś się zamknąć i pozwolić mi i Sakurze ci pomóc.
-Nie potrzebuje pomocy –Wysyczał wściekle. Miał dość tego że obie traktują go jak dziecko. Wyszarpał ramię z pod jej pazurów.
-Tak czy nie?
Tsunade spojrzała na niego podejrzliwie.
-Zabiłeś  Orochimaru i Itachiego…
-I Deidare.
-… I Deidare więc pozwolę ci na to pod warunkiem że będziesz miał eskortę.
-Dziękuję –Odetchnął z ulgą.
-Nie musisz się martwić, nie mam zamiaru cię zabić. Zbyt dużo wiesz o Orochimaru i jego eksperymentach bym cię mogła stracić–Zmarkotniał kiedy to powiedziała- Akatsuki też nie będzie dla ciebie problemem. 
-Drużyna siódma razem z drużyną Hinaty wyruszą z tobą.
 Sakura i Hinata podeszły do niego.
-Prosimy także o specjalną ochronę dla niego.
-Po co?? –Też nie wiedział o co im chodzi.
-Wiele ninja w wiosce będzie go chciało zabić. Chcemy razem z Hinatą go chronić.
-Rozumiem ale tylko wy dwie. Mam za mało ninja by łazili za Uchihą jak psy, ale zgadzam się na to.
-A ja nie! –Krzyknął Naruto.
-Po co chcesz go chronić? Dalej się w nim kochasz?!  -Zaczął się niebezpiecznie do nich zbliżać.
-Nawet się nie waż podejść bliżej –Obie wyciągnęły kunaie i skierowały w jego stronę.
-Jeszcze jeden krok i coś ci się stanie.
-Ty też Hinata? –Był zszokowany.
-Tak! Mam dość tego. Słyszałam jak z moim kuzynem i innymi obrzucacie go wyzwiskami. On miał powody by nas zostawić. To była jego decyzja.Nie mogliśmy go powstrzymać. Miał cel i do niego dążył. Tak samo jak ty! Nie rozumiem jak możesz być takim hipokrytą! I ja się w tobie kochałam?!
-Sakura wychodzimy.
Chwyciła Sasuke za rękę i pociągnęła go w stronę drzwi.Sakura cały czas mierzyła kunaiem w Naruto.
-Jak by Tsunade-sama czegoś potrzebowała, będę u Hinaty w domu. Sasuke też tam będzie.
Popchnęła go i wyszli.
-Pilnujcie go! –Usłyszał jeszcze za sobą –A ty się opanuj.Mają całkowitą racje!
Więcej do niego nie dotarło.
-Dlaczego to robicie? Dlaczego sprzeciwiacie się Naruto?
-Bo mu odbiło.
-To nie jest wytłumaczenie. To on ma tu rację.
Obydwie odwróciły się do niego z wyrazem niedowierzania na twarzy.
-Nie mówisz poważnie.
-Ale to prawda!
Hinata chwyciła go za ręce i spojrzała mu głęboko w oczy.
-Miałeś cel, jak każdy z nas. Dążyłeś do niego bez względu na wszystko, tak jak każdy z nas. To jaki byłeś nie ma znaczenia, liczy się to kim jesteś teraz i kim będziesz w przyszłości. A jeżeli chodzi o Naruto, to się nim nie przejmuj bo to gbur.  Jeszcze zmieni zdanie co do ciebie, my się oto postaramy.
Stał tam z otwartą buzią i nie wiedział co ma powiedzieć. Po chwili zamknął usta i pokiwał głową. Widać że tylko one go rozumieją.  Chociaż będzie miał z kim pogadać przez te ostatnie chwilę jego życia.
OoO
To był absurd.
Siedział sobie na białej kanapie w salonie Hinaty Hyuugi czytając książkę. Przed nim siedziały dwie podekscytowane dziewczyny zażarcie o czymś dyskutując.  Śmiały się,trajkotały…
No jak to dziewczyny, nie? Jednak patrząc tak na nie, wiedział że nigdy ich nie zrozumie.
Znowu zaszył nos w niezbyt ciekawej książce, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi.
-Już idę! –Krzyknęła Hinata i pobiegła do drzwi. 
Miał zamiar znów pogrążyć się w lekturze ale zauważył że Sakura przygląda mu się z dziwacznym uśmiechem.
-Co?
-Nie nic –Dalej z uśmiechem.
-Na pewno?
-Nie… Wiesz że naprawdę cię kiedyś kochałam?
Nie miał pojęcia co ma na to powiedzieć.  Na szczęście wtedy Hinata wprowadziła„gości”.
Kiba nie był zbyt zadowolony widząc go, Shino chyba też(?),Saiczy jak on miał na imię  miał nieokreślony wyraz twarzy, Naruto ... Szczerze powiedziawszy Sasuke miał go głęboko w... nosie a Kakashi czytał tego książkowego pornosa.
Sakura się do niego uśmiechnęła i przesiadła się na kanapę na której siedział. Hinata po jego prawej stronie a Sakura po lewej.  Obydwie miały broń w gotowości.  Miał wrażenie że ich spojrzenia wypalają mu dziurę między oczami.
-Musimy porozmawiać o przebiegu drogi do twojej kryjówki.
-O co dokładnie ci chodzi?
-O to jak do niej dotrzeć.
-Nie powiem wam gdzie ona jest, możecie zechcieć sami do niej  pójść a mnie zostawić tutaj –Naruto prychnął.
-Masz nas zamiar tam zaprowadzić? –Spytał Kiba.
-Tak.
-A ile to będzie trwać?
-Dwa, góra trzy dni.

7 komentarzy:

  1. no, no. chcesz mi powiedzieć, że Naruto odwrócił się od Sasuke? to tak, jakby nagle zmądrzał, ale ciekawie. tego jeszcze nie czytałam ;D
    czekam na dalszy ciąg.


    + porównanie na początku... nieba, bodajże, do tęczówek Naruto... piękne <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy pomysł na opowiadanie, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Opowiadanie jest ciekawe i całkowicie inne niż reszta.

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy następny rozdział nie mogę się doczekać świetna notka czekam na 3 część

    OdpowiedzUsuń
  5. jezuuu. już się nie mogę doczekać 3 rozdziału.
    Tylko szkoda że wszyscy, a szczególnie Naruto są tak wrogo nastawieni :c
    Sasuke jest słodki *o*

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy następna notka chyba nie masz zamiaru porzucić bloga prawda?^.^

    OdpowiedzUsuń
  7. nie mam zamiaru, notka się piszę i bardzo was przepraszam za tak długi okres czasu, ale mam też inne blogi i nie chce ich wszystkich zaniedbywać w następnym tygodniu notka już będzie na 100%.

    OdpowiedzUsuń